Duńska gastronomia często kojarzona jest z porą letnią i obfitością krewetek, młodych ziemniaków, świeżych warzyw i dojrzałych truskawek. Ale zimowe przysmaki są nie mniej interesujące i kuszą coraz większą liczbę turystów, którzy wybierają Kopenhagę i inne duńskie miasta na miejsce zimowych wakacji.
Duński bekon, duńskie masło, duńskie piwo. Dania to kraj znany z wielu produktów rolnych, a rolnictwo odgrywa istotną rolę w tworzeniu dochodu narodowego. Do producentów najbardziej znanych towarów eksportowych, takich jak Lurpak (masło) oraz Carlsberg i Tuborg (piwo) w ostatnich latach dołączyli mniejsi wytwórcy, którzy bardzo wzbogacili duńską kulturę kulinarną. Tych nowości jest tak wiele, że trudno zdecydować się, od czego zacząć prezentację duńskiej gastronomii.
Od tradycyjnego smorgasbord w kopenhaskim Nyhavn, czy może w swojskiej gospodzie na Fionii z widokiem na pola? Od kosmopolitycznego menu w szykownej restauracji w Aarhus, czy od sklepu z żywnością ekologiczną na północnym zachodzie Zelandii? Od pory letniej, kiedy z piaszczystej gleby wykopuje się pierwsze młode ziemniaki, czy od świąt Bożego Narodzenia, kiedy jada się marynowanego śledzia ze zmrożonym sznapsem?
Zacznijmy od początku...
Sławne duńskie sandwicze podawane w większych miastach przeszły w ostatnich latach gruntowną przemianę. W tradycyjnych restauracjach, często mieszczących się w wysokich piwnicach ze stołami nakrytymi czerwono-białymi obrusami, wciąż podaje się sandwicze z żytniego chleba. Ale w menu lunchowym nowoczesnych restauracji w Kopenhadze i większych miastach takich jak Aarhus, Odense i Aalborg spotkać można ich bardziej współczesne odmiany. Mogą to na przykład być sandwicze z chleba razowego z kawałkami gotowanych szparagów na zimno oraz domowym niskokalorycznym majonezem i plastrami surowej czerwonej cebuli i koperkiem. Proste i nieodparcie kuszące!
Wieczorami te same restauracje oferują kulinarne przysmaki będące interpretacjami dań nowej duńskiej kuchni lub dań inspirowanych kuchnią francuską i włoską z wykorzystaniem doskonałych produktów duńskich. Niektóre restauracje wykazują też bardzo dobry smak jeśli chodzi o wystrój wnętrza. Szczególne miejsce wśród nich zajmują takie, w których restaurator prowadzi gości osobiście do stolika, a meble to sławne na całym świecie wzornictwo z lat 50. i 60. Arne Jacobsena, Hansa J. Wegnera i Vernera Pantona.
Poza miastami, często na uboczu, pośród dzikich kwiatów znaleźć można tradycyjne wiejskie gospody. Są one tak głęboko zakorzenione w duńskiej kulturze i tradycji, że stworzono nawet gastronomiczne przewodniki dla turystów, które prowadzą szlakiem wielkich kulinarnych przeżyć od jednej gospody do drugiej. Są wśród nich trasy na wyspie Hansa Christiana Andersena Fionii, w niepowtarzalnym pod względem kulinarnym regionie południowej Jutlandii i w Mols, gdzie miłośnicy przyrody i entuzjaści golfa mogą cieszyć się widokiem morza.
Do wiejskiej gospody warto zajść także w innych rejonach kraju. Dania jest wprawdzie niewielka, ale kuchnie regionalne są bardzo zróżnicowane i wiele wiejskich restauracji specjalizuje się w tradycyjnych daniach typowych dla danej okolicy.
Obok tradycyjnych zajazdów, które przyjmowały niegdyś królów i ich służbę powstają dziś nowoczesne lokale, ale nowe czy stare, gospody duńskie, pozostają miejscami o swojskiej, serdecznej atmosferze i niemal w każdym przypadku są to przedsięwzięcia rodzinne.
Duńska gastronomia często kojarzona jest z porą letnią i obfitością krewetek, młodych ziemniaków, świeżych warzyw i dojrzałych truskawek. Ale zimowe przysmaki są nie mniej interesujące i kuszą coraz większą liczbę turystów, którzy wybierają Kopenhagę i inne duńskie miasta na miejsce zimowych wakacji.
Od złotych dni jesieni do Bożego Narodzenia w Danii robi się coraz zimniej. Odpowiednio zmienia się też jedzenie, które staje się bardziej treściwe, choć nie tak ciężkie jak żeliwne garnki, w których jest przyrządzane. Warzywa takie jak seler, pasternak i brukiew oraz leśne grzyby doskonale pasują do dziczyzny - bażant, zając i sarnina - w okresie sezonu łowieckiego. Degustacja takich specjałów gdzieś w Danii, z widokiem na las złocony słońcem to niepowtarzalne doświadczenie, które każdy powinien przeżyć choć jeden raz.
Od połowy listopada do Bożego Narodzenia piwo beczkowe w miejskich barach staje się mocniejsze i ciemniejsze, a z lodówki wyciąga się sznapsa, żeby obwieścić nadejście czasu śledzia! Tej rybie Dania zawdzięczała wiele swego bogactwa. Widać to również w języku. Coś byle jakiego dla Duńczyków "nie jest warte pięciu kwaśnych śledzi", piękna kobieta to "pyszny śledź", a kiedy jest ciasno, to nie jak "sardynkom w puszce" lecz jak "śledziom w beczce". Tak właśnie może być w grudniu, jeśli odwiedzisz kawiarnie, bary i restauracje, by spróbować sławnych duńskich potraw ze śledzia. Solone śledzie moczy się w wodzie, a następnie marynuje w occie i ziołach, a czasami w przyprawach i śmietanie, po czym podaje z żytnim chlebem i plastrami surowej czerwonej cebuli. Są też filety śledziowe, które smaży się w maśle i podaje z gotowanymi ziemniakami i sosem pietruszkowym. A jeśli zostanie trochę usmażonych śledzi, można je zamarynować i podawać z żytnim chlebem. I tak dalej...
Artykuł udostępniony przez VisitDenmark